16:47

Podsumowanie czerwca 2019 roku

Czerwiec to szybki miesiąc. Nie jestem w stanie nawet powiedzieć, kiedy się zaczął i dlaczego już się skończył, ale to był dobry czas.
Stragany, polskie truskawki i upalne dni były niesamowicie produktywne z mojej strony. Z perspektywy ostatnich miesięcy naprawdę cieszę się, że wróciła mi chęć do pisania na blogu i czytania różnych książek. Myślałam, że będzie gorzej, ale okres letni to zawsze był czas, w którym robiłam więcej i ulżyło mi, że tak zostało.
Obejrzałam również trochę seriali, filmów i nie było tego dużo, ale wiem, że będę chciała trochę nadrobić zaległości, których sobie narobiłam. Planuję również maraton filmowy z produkcjami Marvela i Disney'a, ale nie mam pojęcia kiedy i w jakim stopniu to zrealizuje.

Przeczytane książki:

1. Nibynoc Jay Kristoff  (09.06.2019 rok) - 585 stron 

Pełna recenzja jest na blogu już od prawie miesiąca, ale jeśli ktoś może jeszcze nie czytał, to wystarczy, że kliknie w tytuł książki. Podtrzymuję swoją opinię, że to był kawał naprawdę dobrej fantastyki, którą chcę mieć na swojej półce. W planach od razu jest druga część i nie mogę się doczekać momentu, w którym wrócę do Mii i jej życia. 

2. Mroczny duet Victoria Schwab  (15.06.2019 rok) -  512 stron 

Nie spodziewałam się, aż tak dobrego zakończenia, ale Schwab dała radę i od tej pory jestem jej wielką fanką. Muszę zabrać się za inną książkę, która wyszła spod jej ręki, ale w tym momencie jestem już pewna, że się nie zawiodę. Recenzję macie podlinkowaną w tytule książki. 

3. Neverworld wake Marisha Pessl  (19.06.2019 rok) - 368 stron 

Dość opornie idzie mi pisanie opinii o tej książce. Trzecie podejście, zaczynam i w sumie nie wiem, czy mi się podobała czy może jednak nie jestem nią zachwycona. Neverworld wake to dziwna historia, która początkowo zachwycała mnie dosłownie wszystkim: bohaterzy, fabuła, wszystkie wątki to było to, czego szukam w naprawdę dobrej lekturze. Akcja trzymała w napięciu od pierwszych stron, czytelnik nie mógł spodziewać się, co będzie działo w kolejnych rozdziałach, ale coś mi jednak nie pasowało i dopiero pod koniec książki byłam już całkowicie pewna, co to jest.
Dla mnie Marisha Pessl przedstawiła powolny upadek człowieka. Pięcioro przyjaciół musi wybrać, które z nich opuści Nieświat i przeżyje. Każde z nich jest inne, ale wszyscy są zepsuci tak samo i nigdy w życiu nie chciałabym mieć do czynienia z ludźmi tak zapatrzonymi w siebie i martwymi w środku.
Autorka od początku do końca wiedziała, jak ta książka ma wyglądać. Ta opowieść to nie przypadkowy pomysł, tylko dopracowane w szczegółach dzieło. Jednak całkowicie nie pasuje mi zakończenie i nie chodzi o sam fakt rozwiązania tej historii, tylko o bohaterów, którzy byli tak egoistyczni i zapatrzeni w siebie, że nie zasługiwali na tak dobre zakończenie. 
Ogólnie książkę polecam, to jest naprawdę dobra pozycja dla nastolatków i trochę starszej publiczności. Chyba mogę powiedzieć, że to jedna z tych lepszych lektur w tym roku.

4. Kłamca Nora Roberts  (24.06.2019 rok) - 558 stron

Chyba na dobre wróciłam do regularnego czytania i jak początkowo nie chciałam zapeszać, to teraz mam ochotę mówić o tym wszystkim po kolei. Czerwcowy stosik chwały rośnie i już pod koniec miesiąca dołącza do niego kolejna przeczytana przeze mnie książka Nory Roberts. Już kilkakrotnie wspominałam na blogu o tej autorce i moim stosunku do jej twórczości; to jest fajnie spędzone kilka godzin podczas czytania odprężającej lektury.
Mąż Shelby ginie w niewyjaśnionych okolicznościach, a ona musi udźwignąć na swoich barkach wychowanie malutkiej córki i spłatę milionowych długów, które Richard ukrywał przed cały czas. Młoda kobieta wraca do swojego rodzinnego miasta, a wokół jej dawnego życia narasta coraz więcej sekretów i tajemnic.
Książkę czyta się wyjątkowo szybko, nawet jak na Norę Roberts i to jest naprawdę wielki plus. Kibicowałam bohaterce, jej rodzinie i naprawdę zżyłam się z tą historią. Kibicowałam bohaterce i uważam, że każda postać jest tutaj dobrze przemyślana i stworzona. Nie spodziewałam się również takiej końcówki, choć jakieś przypuszczenia miałam. Idealna lektura na luźniejszy dzień, gdy macie ochotę czytać, ale nie musi być to coś bardzo ciężkiego.

5. Lucyfer Jennifer L. Armentrout  (27.06.2019 rok) - 460 stron

Jeśli chodzi o Jennifer L. Armentrout miałam już przyjemność zapoznać się z jej twórczością podczas czytania serii Lux, którą zresztą bardzo miło wspominam. Lucyfer bardzo mnie zaskoczył, w pozytywnym sensie. Nie wiedziałam, czego spodziewać się po książce, która została skierowana do starszych czytelników. Nie chcę napisać, że to typowy romans, ale niestety tak jest. Mamy dużo schematów i jak jeszcze początek może zaskakiwać, to reszta już raczej jest dość przewidywalna.
Mimo wszystko, to była przyjemna lektura. Podobała mi się postać głównej bohaterki Julii. Gdyby pisarka trochę inaczej poprowadziła historię, książka miałaby większą siłę przebicia.
Nie żałuję zakupu i na pewno zabiorę się za następną część.

Razem: 2483 strony 
Dziennie: 83 strony 

Najlepszą książką w czerwcu na pewno zostaje Nibynoc. Nic lepszego od niej w tym miesiącu nie przeczytałam. 
Najgorszej książki nie ma. Poziom był wyrównany, wszystkie powieści podobały mi się w większym lub mniejszym stopniu, więc nie mam zamiaru na siłę szukać minusów. 
Przez sześć miesięcy przeczytałam 27 książek, co jest całkiem zadowalającym wynikiem. Będę się starała czytać więcej, choć seriale i Netflix to znów moja nowa obsesja. 

Obejrzane w czerwcu: 

1. Riverdale - nawet nie wiecie, jak cieszę się, że w końcu dokończyłam ten serial i na razie mam od niego spokój. Z tym serialem największy problem to różnorodność odcinków. Są odcinki genialne i bardzo ciekawe, a później trafi się taki zapychacz czasu, przez który całkowicie przechodzi mi ochota na Riverdale. Bardzo podoba mi się oprawa muzyczna poszczególnych odcinków i mam słabość do musicalowych części. Niestety nawet nie ratują całościowo serialu, a wielka szkoda, bo pierwszy sezon był naprawdę świetny. 

2. Aladyn - myślę, że niewiele jest osób, które nie lubią Disney'a, a już na pewno ja do nich nie należę, stąd pomysł na maraton i mój wypad do kina ze znajomymi na ekranizacje jednej z wielu bajek mojego dzieciństwa. Początkowo trochę się bałam, że film okaże się niewypałem, ale wychodząc z kina byłam zachwycona kostiumami, grą aktorską i oprawą muzyczną, która była ponadprzeciętnie genialna. Mam ochotę na powtórkę, ale tym razem chyba w domowym zaciszu, z możliwością śpiewania razem z aktorami. Jeśli ktoś jeszcze nie widział, to naprawdę polecam, bo warto odświeżyć sobie jedną z najlepszych historii Disney'a. 


3. The Society - jedna z moich ulubionych produkcji Netflixa i nie mogę doczekać się drugiego sezonu. Pierwszy zostawił więcej pytań niż odpowiedzi, ale tak chyba jest zawsze. 
Serial bardzo pozytywnie mnie zaskoczył i też ma swoje gorsze momenty, ale cała fabuła i gra aktorska jest na tak wysokim poziomie, że to tylko kropla w morzu.
Produkcje polecam dla fanów Gone lub takich książek bardziej dystopijnych. Mamy tutaj budowanie nowego społeczeństwa, morderstwo, dążenie do władzy, miłość i zaangażowanie oraz ludzkie charaktery, które podczas tak ciężkiej próby pękają jak zapałki. Żałuję, że moje ulubione pary pod koniec sezonu albo się rozpadły albo nadal nie istnieją, a ci bohaterowie, których lubiłam zamienili się w całkowitych buraków i idiotów, ale mam nadzieję, że jakoś zostanie to rozwiązane.
Uważam, że Cassandra zasłużyła na o wiele więcej dobra niż zostało jej dane i bardzo przeżywam to, co stało się z tą postacią. Liczę, że zostanie to naprawione.

4. Thor: Ragnarok - nie wiem, czy jestem dziwna lub co ze mną innego jest nie tak, ale tak jestem zawiedziona tym filmem i żałuję, że w ogóle go obejrzałam. Jedyne, co ratowało wszystko to był Loki, ale jego jest zawsze za mało. Wiecie, rozumiem co autor miał na myśli, ale to nie znaczy, że jestem tym zachwycona. Chyba najsłabsza z produkcji Marvela, nad czym naprawdę ubolewam.

Filmowo i serialowo powinno być lepiej w lipcu, bo znów odkryłam Lucyfera i Przyjaciół, których włączam sobie do sprzątania w mieszkaniu. Liczę na nadrobienie zaległości, planuję również wypad do kina na Króla lwa, bo nie mogłabym tego przegapić. Wraca Stranger Things, więc czeka mnie kilka zarwanych nocy dla tego serialu, zresztą pewnie nie tylko dla tego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Oddychajaca ksiazkami , Blogger