15:21

Rozpadam się do środka.- recenzja "Przeznaczenia Violet i Luke'a" J. Sorensen

"Przeznaczenie Violet i Luke'a"

Cykl: The Coincidence (tom 3)

Autor: Jessica Sorensen 

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Strony: 367

Tytuł oryginału: "The Destiny of Violet and Luke" 
  
"Wiem, że to, co robię, jest niebezpieczne, ale nie dbam o to. To i tak lepsze od żyletek. Igieł. Nieuleczalnej dziury w sercu."

Jeśli chodzi o ten typ literatury, to coraz mniej książek, jest w stanie mnie zachwycić i zaskoczyć, ale mimo wszystko lubię je, ponieważ są dobrym  przerywnikiem w cięższej i bardziej wymagającej literaturze, ale też dobrze się przy nich odpoczywa, po męczącym dniu. 

"Przeznaczenia Violet i Luke'a" to trzeci tom cyklu J. Sorensen, o którym słyszałam przy okazji premiery pierwszej części, ale jakoś nie mogłam dostać jej w swojej bibliotece, a nie byłam też na tyle nią zainteresowana, by skusić się na zakupy tej książki. Trochę zabrałam się od końca i przeczytałam najpierw ostatnią z przetłumaczonych powieści, omijając dwie pierwsze, jednak to nie stanowi większego problemu, ponieważ książki są ze sobą połączone, ale te o oddzielnej parze bohaterów, można czytać jako osobne historie.  

Violet i Luke to młodzi ludzie, całkowicie złamani przez życie, ale każde z nich zostało zranione, na inny sposób. Dziewczyna jest świadkiem w morderstwie swoich rodziców, a chłopak miał problemy z uzależnioną od narkotyków matką. Oboje nie oczekują dobrych rzeczy w swoim życiu; każde z nich radzi sobie z przeszłością, jak tylko potrafi. 

Bardzo mi się podobało, że główni bohaterowie, nie są idealni. I to nie w tym sensie, że zostali wykreowani na nieidealne postacie, które w sumie są idealne i radzą z problemami, które znikają, gdy tylko się za nie zabierają. Tutaj tak nie jest, co okazało się być plusem- autorka w jakimś stopniu próbowała zatrzymać realizm całej historii i mimo, że nie do końca jej się to udało, to i tak nie zrobiła ze swojej książki, cukierkowatej powieści, pełnej miłości i natychmiastowej akceptacji. 

Podobał mi się styl pisania autorki, podział na rozdziały opowiadane oczami głównych postaci i ich charaktery, które są pełne ironii, ostrego żartu i szczerości, czyli czegoś, co bardzo lubię w ludziach, którymi się otaczam. 

Chyba największym minusem jest zakończenie, które jednak było do bólu przewidywalne i brakowało mi czegoś oryginalnego, bo sama powieść, mimo tych schematów, ma w sobie coś innego, tak minimalnie ją wyróżniającego. 

Polecam tę książkę dla czytelników, którzy potrzebują odskoczni od cięższych tytułów i nie chcą zbyt dużo myśleć, podczas czytania. Wiem, że to nie do końca brzmi jak plus, ale czasami potrzeba takich lektur, które są lekkie, przyjemne i mało wymagające. I to znajdziecie w książce pani Sorensen. 
_____________________________________
Już w tej nieoficjalnej części recenzji, wspomnę jeszcze o okładce, która bardzo mi się podoba i mimo, że nie jestem fanką ludzi na okładkach, to mi przypadła do gusty. 
Też chcę się odwołać do jednolitej ceny książek, czyli o ustawie, ale zrobię to w takim "pogadankowym" poście, ponieważ to nie jest jedyna rzecz, o której trzeba powiedzieć. Jest ich trochę, ale nie lubię wypowiadać się niedoinformowana, więc chcę się jak najwięcej dowiedzieć i doczytać i wszystko sobie poukładać, by nie wyszedł z tego bełkot szaleńca ;)

1 komentarz:

  1. Mam tą książkę na liście, ale muszę ją przeczytać jak będę miała jakiś najbliższy wieczór wolny. Mój blog

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Oddychajaca ksiazkami , Blogger