Seriale idą mi świetnie, a że nadrobiłam najnowszy sezon Stranger Things uznałam, że chcę podzielić się swoją opinią, jeśli chodzi o poszczególne wątki i postacie. Uczciwie ostrzegam, że w teście mogą znaleźć się spoilery, więc osoby, które nie oglądały, nie powinny tego czytać.
Stranger Things

Początkowo byłam bardzo źle nastawiona do całej produkcji i nie miałam zamiaru oglądać jej w najbliższej przyszłości. Przekonały mnie raczej nawiązania do starszych produkcji i znajomi, którzy bardzo zachwalali serial, aktorów i całą historię. Pierwszy sezon obejrzałam bardzo szybko, ale robiłam jakieś tam przerwy i odcinki oglądałam do robienia bujo czy kolacji. Cały pierwszy sezon wspominam bardzo dobrze, szybko przywiązałam się do bohaterów i o dziwo żadna postać mnie nie irytowała, co zdarza się stosunkowo rzadko w serialach. Głównym wątkiem jest oczywiście zniknięcie dziecka, a wokół tego zbudowana jest cała postać Nastki i laboratorium. Jednak moim zdaniem najlepsza była Joyce i jej upór. Kobieta naprawdę kochała swoje dzieci i nawet jeśli całe miasteczko uwierzyło w śmierć chłopca i próbowali wmówić jej, że zwariowała, ona nadal próbowała połączyć się w Willem.
Motyw przyjaźni w całym serialu odgrywa ogromną rolę i podoba mi się to, że nie jest pokazany jedynie przez pryzmat dzieci/nastolatków, ale też właśnie przez Jima i Joyce, którzy są moim ulubionym shipem w tym serialu.
Drugi sezon rozpoczyna się rok po ostatnich wydarzeniach z pierwszego sezonu, ale nawet jeśli Nastka pokonała Demogorgona, znikając przy tym, to żaden fan nawet nie pomyślał, że to koniec. Hawkins nadal jest zagrożone atakami z Drugiej Strony, a Will niestety nie uwolnił się całkowicie spod jej wpływu. Do miasta zawitali nowi bohaterowi i myślę, że nie tylko ja jestem wielką fanką Billy'ego i jego siostry Max.
Podoba mi się naturalność, z jaką nowi bohaterowi zostali wprowadzeni do produkcji. Nie są to na siłę wciskane osoby, które kompletnie nie pasują do całości. W późniejszych odcinkach okazuje się, że ci bohaterowi są bardzo ważni dla całości sezonu.
Wiem, że relacja Bill'ego i Max to nie jest więź typowego rodzeństwa, ale myślę, że jest coś uroczego w tym, jak nastolatek dba o swoją siostrę, nawet jeśli ona tego nie potrzebuje i jest odrobinę nadopiekuńczy.
Końcówka drugiego seoznu wymiata, Joyce znów moim zdaniem rozwaliła te ostatnie godziny sezonu i serca widzów. Bardzo się cieszę, że właśnie jej postać nie zmieniła się zbyt drastycznie i nadal jest tak samo uparta i twarda jak w pierwszym sezonie.
Klimat serialu został utrzymany, o czym tylko przypomina nam brak komórek, internetu i komputerów. Mamy za to dzieciaki jeżdżące na rowerach, krótkofalówki i winyle, oraz najlepszą oprawę muzyczną w historii seriali. Dynamika została utrzymana i tak naprawdę po ostatnim odcinku czeka się tylko na ten trzeci sezon.
Trzeci sezon...
Rozpoczyna się jeszcze lepiej iż dwa poprzednie, trzyma cały czas w niepewności i łamie serce na tak małe kawałeczki, że nie możliwości pozbierania się do kupy.
Nie wiem, czy tylko ja jestem tak emocjonalna, ale zaczęłam płakać w połowie sezonu i płakałam jeszcze dobre pół godziny po zakończeniu ostatniego odcinka. Najgorsze jest to, że ja nawet nie mam nic, na co mogłabym narzekać.
Przyjaźń Max i Nastki została tutaj tak naturalnie rozwinięta i ukształtowana, wątek Bille'ego i jego mrocznej strony broni się sam, w wszystko, co dzieje się w nowym centrum handlowym pokazuje nam, że ten serial jest w stanie cały czas zaskakiwać fanów i osoby, które z mniejszym zaangażowaniem podchodzą do produkcji.
Nie będę spoilerowała ostatniego odcinka, ale wrażliwym osobom polecam ogarnąć jakieś pudełko chusteczek, ewentualnie dwa żeby mieć w co wycierać łzy.
Nie spodziewałam się takiego zakończenia sezonu i z jednej strony jestem cholernie wściekła, że niektórych aktorów nie zobaczymy w 4, a z drugiej myślę, że dostali najlepsze zakończenie na świecie.
Jestem pewna, że tego nikt nie zapomni po dwóch stronach światów.
Lucyfer
Ostatnio z większym entuzjazmem wróciłam do oglądania życia pewnego przystojnego Diabła oraz nieustępliwej pani detektyw z Los Angeles. Powiem szczerze, że pierwszy sezon oglądałam raczej dla zabicia czasu i nie podobał mi się on tak bardzo jak kolejne dwa sezony. Teraz definitywnie jest lepiej i każdy odcinek oglądam z pełnym zaangażowaniem w fabułę oraz rozwój całej akcji.
Cała historia i główny nurt tego serialu to fakt, iż Lucyfer opuszcza piekło i postanawia żyć wśród ludzi jako jeden z nich. To nie mogło przejść bez echa i ten stan rzeczy nie podoba się Bogu, który zsyła na ziemię brata Lucyfera i próbuje ściągnąć go z powrotem do piekła.
Między czasie Lucyfer zaczyna pomagać policji w ujmowaniu sprawców przestępstw i zaprzyjaźnia się z Chloe, która jest detektywem.
Serial jest trochę schematyczny, ale w tak świetny sposób podchodzi do motywu dobra i zła oraz nieba i piekła, że pewną przewidywalność wybaczyłam mu już w drugim sezonie.
Bardzo lubię również postacie w tym serialu o aktorów, którzy odwalają naprawdę kawał dobrej roboty, wcielając się w tak wymagające osoby.
Wielkie brawa za motyw silnych kobiet i damskiej przyjaźni; postać Maze to majstersztyk tego serialu. Dużą słabością darzę również Dana, czyli pieszczotliwie detektywa Dupka, a to dlatego, że Kevin Alejandro grał również w Arrow i tam też bardzo go lubiłam. To chyba ten aktor, który zawsze wzbudza sympatię, nieważne jaką postać rzeczywiście gra.
Kończę powoli trzeci sezon, zabiorę się za czwarty i przykro mi, że Netfilx rezygnuje z Lucyfera tak szybko. Myślę, że mogliby zrobić jeszcze nawet z dwa dodatkowe sezonu, ale też stacja bardzo dobrze zrobiła ratując ten serial od skasowania.
Mam nadzieję, że post się Wam spodobał i ja sama muszę przyznać, że o wiele bardziej wolę pisać recenzję dwóch, góra trzech seriali, które oglądam niż później brać się za pisanie o kilku serialach na raz. W najbliższych tygodniach mam zamiar powrócić do Glee oraz w końcu dokończyć The 100, które jakoś w marcu zaczęłam oglądać od pierwszego sezonu. Zawsze również z chęcią obejrzę coś z Waszego polecenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz