13:17

Podsumowanie września 2019 roku

Wrzesień 2019 


Wrzesień dobiega już końca i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa. Wszystko dlatego, że ten miesiąc był wyjątkowo dobry i udało mi się odhaczyć większość planów i założeń, które zrobiłam na początku tego miesiąca. Wiadomo, nie wszystko wyszło, ale i tak mogę zaliczyć te trzydzieści dni do tych bardziej owocnych. 
Przeczytałam pięć książek, Martwy aż do zmroku zalicza się do poprzedniego miesiąca i niestety znalazł się w tym stosiku przez przypadek. Zaczęłam również czytać Bożogrobie, ale jestem dopiero na początku i napiszę o niej w październikowym podsumowaniu. Znów oglądałam dużo seriali, ale też kilka filmów. Bardzo się cieszę, że wypracowałam sobie taki system pisania podsumowań, że notatki robię cały miesiąc, na bieżąco je aktualizuje i potem tylko sklejam w całość w jednym pliku. Oszczędzam bardzo dużo czasu, ale też moje oceny są pisane na świeżo, gdy wszystko jeszcze pamiętam. 

Przeczytane książki: 

1. Rywalki Kiera Cass - 333 strony 

Po czterech latach, w których sporo się zmieniło, ale mój gust (dla niektórych wątpliwy) czytelniczy pozostał raczej taki sam i zdecydowałam, że czas powrócić do Rywalek, przypomnieć sobie pierwszą część i kontynuować serię, która zapowiadała się naprawdę ciekawie. Muszę przyznać, że książka bardzo mi się podoba, a głównym tego powodem jest świat w niej skonstruowany, sam pomysł na fabułę i jego wykonanie, które może nie jest idealne, ale i tak bardzo interesujące. Bardzo lubię powieści z wątkiem dystopijnym, a tutaj pisarka dorzuca nam jeszcze rodzinę królewską, ładne sukienki i klimat księżniczek rodem z bajek Disney'a, tylko bardziej skupionych na wygranie głównej nagrody niż rozmowie ze zwierzątkami.
America to dość schematyczna postać, ale w przeciwieństwie do innych, z którymi miałam przyjemność się zapoznać, bardzo ją lubię i nie jest w żadnym wypadku irytująca. Aspen za to okropnie mnie denerwuje i nie trawię jego postaci zupełnie. Nie trzeba być geniuszem żeby stwierdzić, że on nieźle namiesza w kolejnych częściach, co jest smutne, bo polubiłam Maxona, a rzadko kiedy lubię tych dobrych chłopców.

2. Morze spokoju Katja Millay - 456 stron

3. Poszukiwania Nora Roberts - 446 stron

Kolejna książka Nory Roberts za mną i chyba ta autorka nigdy mi się nie znudzi. Bardzo lubię jej styl pisania, to jak prowadzi swoich bohaterów i całą fabułę. Poszukiwania to bardzo przyjemna lektura na odprężający wieczór w domu. Po prawie dziesięciu godzinach pracy niezbyt mam siłę na czytanie, ale skoro już to robię, to wolę lekkie książki, które nie wymagają wielkich podkładów skupienia.
Fiona prowadzi szkołę tresury dla psów i jest jedyną kobietą, która wymknęła się z rąk okrutnego mordercy. Kobieta ułożyła sobie życie na nowo, jednak jej plany ulegają zmianie, gdy poznaje Simona, właściciela niesfornego szczeniaka. W tym samym czasie znów zaczynają ginąć kobiety, a morderca dusi je czerwonym szalem.
Podoba mi się wątek podoczny, czyli tresura psów, ciekawostki z nią związane i poszukiwania zaginionych osób przez czworonogi, ponieważ to bardzo interesująca kwestia. Autorka naprawdę podobała nam sporo ciekawych informacji na ten temat. W książkach Nory Roberts podoba mi się przedstawienie kobiecych więzi i przyjaźni, które często powstają na długie lata. Bohaterowie nie wzbudzają negatywnych emocji i  nawet jeśli czytelnik bardzo dużo domyśla się sam, bo tutaj schematy nie są czymś dziwnym, to nie jest nic strasznego, bo tych plusów jest o wiele więcej niż minusów.

4. Dwór Szronu i Blasku Gwiazd Sarah J. Maas - 318 stron

Dwory czytałam już kilka razy, ale te niedawno wydane nowelki poznałam dopiero teraz i podobały mi się, co bardzo mnie zaskoczyło, bo przeczytałam sporo negatywnych recenzji na temat tej książki.
Wojna już się skończyła, ale Feyra oraz jej przyjaciele nadal walczą z jej następstwami. Miasto powoli odbudowuje się z gruzów, jednak ze złamanymi sercami nie idzie tak łatwo. Fabuła kręci się wokół codziennego życia po wojnie, które z pozoru wraca do normalności, ale musi jeszcze wiele czasu upłynąć nim ktokolwiek poczuje się w pełni bezpieczny.
Rozumiem dlaczego ten dodatek nie spodobał się wszystkim. Brak tutaj tej pędzącej akcji, knucia i walki, ale jest bardzo urokliwy w swojej prostocie i tym, jakie sprawy porusza. Do tego zapowiada kolejny tom Dworów, tym razem najpewniej skupiony na innej parze bohaterów, ale nie mogę się doczekać, aż dostanę go w swoje ręce. Myślę, że dla fanów twórczości Sarah J. Maas to będzie obowiązkowa lektura. I jeszcze taka ciekawostka, mam całą serię Dworów na swojej półce, włącznie z tymi nowelkami i jestem z tego powodu przeogromnie szczęśliwa. Udało mi się kupić wszystkie części w bardzo dobrym stanie, z pojedynczymi wadami, które nie rzutują na cały wygląd książki. Uważam, że jeśli kupujemy używamy książki to dobrym sprzedawcą będzie osoba, która te książki kocha i je szanuje. Swoje kupiłam na instagramie i trochę się stresowałam, ale jakby nie patrzeć osoba publiczna raczej nie będzie próbowała oszukiwać, jak czasami zdarza się podczas transakcji na grupach na fb.

5. Nigdy nie pozwolę Ci odejść Katy Regnary

O tej książce nie mam więcej do powiedzenia, pełna recenzja od tygodnia jest na blogu, więc kogoś interesuje moja opinia, zapraszam.

Razem: 2041 
Dziennie: 68 stron 

Obejrzane: 

1.  Zoo - serial (cztery ostatnie odcinki)

Ten serial zaczęłam spory czas temu, ale te cztery ostatnie odcinki obejrzałam dopiero dzisiaj i szczerze muszę przyznać, że jestem rozczarowana tym ostatnim sezonem, brakiem kontynuacji całego serialu i zakończeniem, które zostawiło więcej pytań niż odpowiedzi. Dziury w fabule i okropne zachowanie bohaterów, któremu brak jakiejkolwiek logiki to największe minusy tej produkcji. Szkoda, bo pierwszy sezon był naprawdę dobry i można było w tak genialny sposób poprowadzić akcję i postacie, a zrobili z tego kompletnego gniota, niewartego marnowania czasu.

2. Miłość pod jednym dachem - film

Nie jestem fanką komedii romantycznych, a już na pewno nie tych, które są nagrywane teraz. Bardziej wolę trochę starsze produkcje, których premiera przypadała na czas, gdy byłam małą dziewczynką. Ostatnio uznałam, że muszę nadrobić trochę filmowych zaległość i miałam ochotę na coś lekkiego i zabawnego, więc wybrałam nowość od Netflixa, czyli Miłość pod jednym dachem. Nie spodziewałam się niczego szczególnego po tym filmie, zostałam jednak mile zaskoczona, z czego bardzo się cieszę, bo nie lubię psuć sobie wolnych od pracy wieczorów.
Gabriella nie ma dobrej passy w życiu; zostaje zwolniona z pracy, rzuca ją chłopak, więc postanawia wziąć udział w konkursie i udaje jej się wygrać zaniedbany hotel w Nowej Zelandii. Nie tak wymarzyła sobie krótkie wakacje, ale postanawia stanąć na wysokości zadania i odrestaurować hotel.
To nie jest film z górnej półki, którego obejrzenie skutkuje zmianą perspektywy czy całego swojego życia. Komedia romantyczna, czyli mamy romans i trochę śmiechu, który naprawdę był i to największy plus tej historii. Bawiłam się całkiem dobrze podczas oglądania, kibicowałam bohaterom i nadal bardzo lubię Christinę Milian mimo tego, że jej gra aktorska jest odrobinę pompatyczna i zbyt sztuczna. Chciałabym wyglądać tak jak ona w wieku trzydziestu siedmiu lat, naprawdę.

3. Cam - film

Sama pewnie bym nie obejrzała tego filmu, ale zostałam tak jakby przymuszona i nie mogę narzekać. Film jest bardzo ciekawy, nie powiela typowych schematów dla horrorów i thrillerów tego typu. Cała akcja kręci się wokół Alice, która jako Lola daje pokazy na kamerkach. Dziewczyna ma obsesję na punkcie popularności i wpada w panikę, gdy okazuje się, że nie może dostać się na własne konto.
Film jest satysfakcjonujący i bardzo ciekawy, więc myślę, że można się z nim zapoznać bliżej, a dostępny jest na Netflixie. Jedyne, co średnio mi odpowiada, to mocno otwarte zakończenie, które w sumie nie wnosi zbyt wiele do całej fabuły filmu.

4. Wynajmij sobie chłopaka - film

Mam wrażenie, że nie robią już dobrych komedii romantycznych, a ten film zabił słaby scenariusz i zero jakiegokolwiek nowego pomysłu. Schemat goni schemat i od pierwszej minuty można domyślić się w jaką stronę potoczy się fabuła. Bardzo się rozczarowałam tym, że dwójka aktorów, których bardzo lubię gra w tak słabej, a zarazem popularnej produkcji. Reklama zrobiła swoje, film zarobił dla Netflixa krocie, ale szkoda, że za to nie dostaliśmy czegoś konkretnego i zabawnego. Pomysł z aplikacją do wynajęcia sobie chłopaka na randkę bardzo dobry, ale z drugiej strony ten wątek został gdzieś tam zgubiony po drodze.
Niestety film niezbyt ciekawy, do przetrwania i żałowania, że zmarnowało się na niego prawie dwie godziny i dobre przekąski.

5. Good girls - serial

Ten serial zaczęłam oglądać z powodu urywek, które widziałam na yt. Konkretnie chodzi mi o sceny z Rio i Beth, którzy trafili na listę moich ulubionych par.
Trzy matki, których życie niestety jest skomplikowane i pełne problemów finansowych postanawiają napaść na sklep spożywczy, by zdobyć potrzebne im pieniądze. Jednak właśnie ten napad jest początkiem ich problemów, które spiętrzają się z każdą kolejną decyzją, którą kobiety wspólnie podejmują.
Serial jest odrobinę naciągany i mało prawdopodobny, ale z drugiej strony ma w sobie coś fascynującego, przez co ciężko jest się od niego oderwać. Bardzo polubiłam główne damskie postacie, z którymi się nie utożsamiam, ale jednak gra aktorska jest bardzo autentyczna i naturalna, więc każdy odcinek to ciekawe przeżycia. Jednak najlepszym, co ma w sobie ten serial to chemia, którą czuć pomiędzy groźnym gangsterem, a jedną z mamusiek. Nie mam pojęcia, jak aktorzy to zrobili, ale wypadają tak genialnie, że ciężko jest uwierzyć, że w prawdziwym życiu spotykają się z kimś innym.
Zakończenie drugiego sezonu zmiotło mnie z fotela i pluję sobie w brodę, że do trzeciej części jeszcze tak daleko, a ja obejrzałam wszystko. Ogromnie polecam i uważam, że to jeden z najlepszych seriali na Netflixie.

6. Lucyfer - serial

Skończyłam Lucyfera i zastanawiam się, co teraz będę oglądała w wolnym czasie. Wiem, że mam jeszcze milion seriali do skończenia i kolejny milion, który chcę obejrzeć, ale mimo wszystko do premiery ostatniego sezonu będzie mi brakowało diabła i pani detektyw.
Czwarty sezon był naprawdę ciekawy, z nowymi postaciami, które wiele wnosiły do całej historii. Nowi bohaterowi to był powiew świeżości, który naprawdę okazał się być dobrym wyborem, bo serial tylko na tym zyskał. Podoba mi się zakończenie poszczególnych wątków, ale ostatni odcinek mocno złamał mi serce i nie mam pojęcia, czy kolejny sezon je poskleja.

7. Kto wiatr sieje - film

Uznałam, że nadrabianie filmowych zaległości to mój plan na jesień i oglądam więcej filmów niż seriali, ale niestety ten tytuł okazał się być całkowitą porażką i bardziej przypominał Modę na sukces niż dramat. Wiem, że jest to na podstawie książki, której nie miałam okazji przeczytać, ale czytałam inną serię tej autorki i jestem świadoma tego, że ona pisze dobre książki, więc zła ekranizacja nie jest spowodowana złym pierwowzorem. Zawsze mogę się mylić, ale takie mam założenie na ten temat. Wiem również, że film jest częścią jakiejś serii, ale nie mam ochoty na oglądanie reszty. Fabuła całkiem ciekawa, ale wykonanie jest okropne, gra aktorska to niestety bardzo niski poziom Zmierzchu i tanich thrillerów, a najgorszym błędem było zrobienie z tego pełnometrażowej Mody na sukces. Decyzje głównych bohaterów są bardzo idiotyczne i sprzeczne z tym, co mówili chwilę wcześniej. Głupota i niedopracowanie widać w większości scen i dialogów, a próba zabójstwa w kaplicy została zamieciona pod dywan, gdzie w prawdziwym życiu nigdy coś takiego nie zostałoby zapomniane od tak.
Niestety ta ekranizacja to kompletny niewypał i półtorej godziny zmarnowanego czasu, który można wykorzystać na drzemkę lub ugotowanie czegoś dobrego.

8. Jestem najlepsza. Ja, Tonya - film

Tym razem wybór filmu był bardziej trafiony i nie spodziewałam się nawet tak dobrze spędzonego czasu. Myślę, że historia przedstawiona w tym filmie jest większości znana lepiej lub gorzej, ale to jak została przedstawiona jest genialne i sama produkcja zasługuje na naprawdę wielkie uznanie.
Tonya Harding jest początkującą łyżwiarką, którą wychowała agresywna matka, nie stroniąca od przemocy i używek. Dziewczyna jest uzdolnioną sportsmenką, ale nie potrafi dopasować się do środowiska i bliżej jej do wrednej zołzy niż delikatnej łyżwiarki. Stara się wygrać z uprzedzeniami sędziów i fanów tego sportu, ale choć nie można odmówić jej umiejętności, to nie potrafi zwyciężyć z podziałem klasowym, który z góry wrzucił ją do worka ludzi, którym na pewno w życiu nie może się udać.
Największym błędem Harding były powroty do swojego brutalnego męża (należało mi się) oraz wiara w jego miłość i zmianę, którą tyle razy jej obiecywał. Film ogląda się trochę jak dokument, gdzie wydarzenia uporządkowane są w chronologiczny sposób, a całość dopełniają wypowiedzi bohaterów, które nadają subiektywny charakter całej historii. Widz musi pamiętać jednak, że większość przedstawionych wersji jest fikcyjna i nie można brać ich jako biograficznych informacji. Przede wszystkim to opowieść o dziewczynie, którą genialnie zagrała Margot Robbie, walczącej z uprzedzeniami, własnymi słabościami i ludźmi, którzy nie dawali jej żadnych szans. Upadek głównej bohaterki był smutniejszy właśnie przez to, z jak wysoka spadła i ile mogła jeszcze osiągnąć, gdyby nie te złe decyzje, które podjęła ona lub Jeff, w tej roli niesamowity Sebastian Stan, którego gra aktorska była na naprawdę wysokim poziomie i dopełniała całą produkcję.
Uważam, że to jeden z lepszych filmów, które kiedykolwiek oglądałam i na pewno zdarzy mi się nie raz do niego wrócić.

9. Dziewczyny z drużyny 3 - film

Chyba oglądałam ten film kilkanaście razy, zresztą jak wszystkie z tej serii, ale przysięgam, że mi się nie znudzi nigdy. Wiadomo, fabuła nie powala, gra aktorska też jest średnia, ale to przyjemny sposób spędzenie maks dwóch godzin. Nie trzeba dużo myśleć przy tym filmie, a to duży plus. Fajne układy, choć muzyka jest lepsza w innych częściach.

10. Wysoka dziewczyna - film

Chyba moim nowym hobby zostanie oglądanie wątpliwej jakości filmów dla nastolatków od Netflixa, ale nie jestem pewna, czy powinnam się tym chwalić. Na pewno nie wpiszę tego w CV. Tym razem postanowiłam zapoznać się z filmem, którego premiera była całkiem niedawno i trochę poczytałam przed rozpoczęciem seansu, więc teoretycznie wiedziałam, czego mam się spodziewać. Niestety scena, gdzie główna bohaterka zakochuje się, gdy obiekt jej westchnień rozwiązuje zadanie z chemii na lekcji, kompletnie mnie rozwaliła i zaczęłam wątpić w sens dalszego płacenia za pakiet Netflixa.
Cały film skupia się na Jodi, która jest bardzo wysoka i ciężko jej pogodzić się ze swoim wzrostem i z tym, że zawsze góruje nad rówieśnikami, choć próbuje wtapiać się w tłum na wszelkie znane jej sposoby. Ma dwójkę przyjaciół, ale według niej oni nie rozumieją tego, co przechodzi. Pewnego dnia w jej szkole pojawia się uczeń z wymiany, który jest od niej wyższy i później wszystko leci po równi pochyłej.
Wielki plus za poruszanie tematu akceptacji w środowisku czy problemów czysto szkolnych, ale to nadal jest taka bardzo delikatna wersja i film bardziej skupia się na problemach miłosnych niż faktycznie tego zaakceptowania swojego ciała. Zawsze śmieszą mnie dorośli w filmach tego typu, bo są bardziej dziecinni niż ci nastolatkowie i ich próby rozwiązania problemu bawią mnie do łez, a nie powinny.
Raczej nie polecam, bo to nawet nie jest jakoś specjalnie przyjemne spędzenie czasu. Okropnie irytowała mnie fabuła i zachowanie bohaterów.

11. Rip Tide - film

Film, który wskakuje na listę moich ulubionych filmów, a wszystko przez przepiękne kadry. Zakochałam się w Australii i po obejrzeniu tego filmu miałam ochotę spakować walizki i polecieć na drugi koniec świata. Fabuła nie zaskakuje i większość akcji można przewidzieć na spokojnie, ale jednak klimat tego filmu jest świetny. Jest bardzo odprężający, żaden bohater mnie nie irytował i zachwycałam się każdą sceną z osobna. Bardzo lubię Debby Ryan i kojarzę z nią moje dzieciństwo, bo nałogowo oglądałam Jessie, gdzie grała bardzo zabawną nianię czwórki dzieci.

Plany na październik: 

Niestety, nie udało mi przeczytać wszystkich książek, które miałam w planach, ale na spokojnie sobie to nadrobię w październiku i będę czytałam coś z własnych zbiorów, bo kupiłam sporo nowych książek, z czego jestem bardzo zadowolona. Mój portfel, a raczej konto już mniej. Jednak, książki to inwestycja, nie wiem jeszcze w co, ale mam argument i powód, żeby kupować nowe. Z seriali planuję kontynuować Gotham, a później obejrzeć jakiś film o Batmanie, bo mam nową obsesję. Czekam też na nowego Jokera, ale nie wiem, czy pójdę na niego do kina. Ostatnio kompletnie nie wychodzi mi chodzenia na premiery filmów.
Mam nadzieję, że nie nudziliście się, czytając tak obszerne podsumowanie miesiąca, ale o wiele lepiej tworzyć mi je w taki sposób, czyli cały czas na bieżąco. Poświęcam na to maks pół godziny dziennie, a później wychodzi mi to na dobre.
Liczę, że Wy również jesteście zadowoleni ze swojego września. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Oddychajaca ksiazkami , Blogger