Nibynoc
Cykl: Nibynoc (tom 1)
Autor: Jay Kristoff
Wydawnictwo: Mag
Strony: 585 stron
Tytuł oryginału: Nevernight
Rok wydania: 2017 rok
Poprzednie recenzje: -
Zaczynasz od niczego. Nie miej niczego. Nie wiedz niczego. Bądź niczym [...] Bo wtedy możesz osiągnąć wszystko.
Od pewnego czasu z większą ostrożnością sięgam po jakąkolwiek książkę; ciężko jest mi trafić w coś dobrego i większość powieści, za które już się wezmę nie zapadają na zbyt długo w moją pamięć.
O książce australijskiego pisarza, Jay'a Kristoffa słyszałam naprawdę dużo i w większości były to bardzo pozytywne opinie. Autorzy prześcigają się w pomysłach na niebanalną fabułę, ciekawych bohaterów i nieszablonowe rozwiązania, ale naprawdę niewielu z nich osiąga efekt na wysokim poziomie. Tym razem się to udało i jestem bardzo zadowolona z tego, że dałam szansę Nibynocy
Mia to sierota rewolucji, która zabrała skazała jej ojca na śmierć, a matkę i brata na dożywotnie więzienie. Dziewczynka jako dziecko trafiła pod opiekę Mercuria, znużonego człowieka, który w dziecku tańczącym z cieniami, odkrył potencjał do stania się Ostrzem. Mia nie jest szkłem ani żelazem. To czysta stal, która tańczy z cieniami i okrywa się mrokiem, by zabić swoich wrogów i pomścić rodzinę.
Zawsze powtarzam, że głównym czynnikiem, który wpływa na moją ocenę jest zaangażowanie i czas, który poświęcam danej książce. Nierzadko zdarza się, że czytam coś i nawet mi się podoba, ale cała historia nie wywołuje jakiś większych emocji czy zaskoczenia. Prześlizguje się po prostu po kartach bez zachwytu. W Nibynoc byłam całkowicie zaangażowana i naprawdę zżyłam się z opowieścią i bohaterami, których stworzył autor. Samo Bożegrobie zostało opisane w taki sposób, że byłam w stanie zobaczyć poszczególne ulice, tawerny i drogi, po których chodziła główna bohaterka. To nie jest książka dla młodszych czytelników; brutalność, przemoc, krew i seks to elementy, które są główną siłą napędową fabuły, ale w takiej ilości, że nie powodują niesmaku u czytelnika.
Jay Kristoff stworzył takich bohaterów, że niezależnie od tego, czy byli dobrzy czy źli, byłam w stanie polubić każdego z nich. Moją faworytką jest oczywiście Mia, ale Tric plasuje się tuż za nią. Poczułam dziwną nić sympatii do tej dwójki i pomimo, że początkowo uważałam, że zbytnio nic nie wyróżnia i nie łączy ze sobą... Już w połowie zmieniłam zdanie i kibicowałam im na każdym kroku. Autor użył pewnych schematów, tworząc ich, ale dopasował je w taki sposób do swoich wyobrażeń i pomysłów, że nie żadnych zastrzeżeń do tej dwójki.
Teoretycznie Mia jest zabójczynią, a jej życiem kieruje jedynie chęć zemsty za dawne krzywdy, ale czytelnik kibicuje jej w każdym momencie. To antagonistka, ale z dobrym powodem, dlaczego robi coś takiego.
Książkę szczerzę polecam dla fanów Maas i innych dobrych autorów fantastyki. Historia wciąga i zapada w pamięć, co dla mnie jest bardzo dużym plusem. Jay Kristoff zasługuje na uznanie za świat i bohaterów, których stworzył.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz