"Prawdodziejka"
Autor: Susan Dennard
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Strony: 395 stron
Tytuł oryginału: "Truthwitch"
"Raptem nabrała przeświadczenia, że ujrzał ją całą, nie tylko jej powierzchowność, ale wszystkie sekrety, które skrywała."
Jestem typem osoby, która uwielbia fantastykę i zawsze do niej powraca. To silniejsze ode mnie. Kwestią czasu było przeczytanie książki Susan Dennard, która zebrała tak mieszane opinie. Niektórzy mówili, że to schematyczna powieść, inni, że jest coś zaskakującego. Jak było ze mną?
Safi i Iseult są przyjaciółkami, siostrami, osobami, które połączyła mocna więź. Dzielące je różnice wykorzystują na swoją korzyść, ale i to nie zawsze chroni je przed problemami. Pewnego dnia młode dziewczyny znów wpadają w tarapaty, które są tylko początkiem łańcucha wydarzeń, którego główną przyczyną jest Rozejm, a raczej jego rychły koniec.
Zostają rozdzielone, zaczyna ścigać je niebezpieczny i niepokonany krwiodziej, wieść o Safi i jej darze rozchodzą się pomiędzy państwami, wplątując ją w coś, czego do końca nie rozumie.
Podsumowując; tragedia goni tragedię.
Głównym problemem jest zbyt duża ilość nowych nazw i określeń, przez co pierwsze 100 stron było przypominaniem sobie, co jaki wyraz oznacza. Ogólny poziom książki jest dobry, choć ilość wykorzystanych schematów woła o pomstę do nieba. Mamy w końcu dwie przyjaciółki, wojnę wiszącą w powietrzu, miłość gdzieś po drodze i księcia, żeby nie było nudno.
Powieść uratowały drobne rzeczy. Po pierwsze Merik, którego bardzo polubiłam; dbał o swoich ludzi, starał się robić wszystko, by lepiej im się żyło. To plus.
Dużo akcji dzieje się na statku, a ja lubię właśnie takie klimaty, mimo, że nie ma tutaj zbyt wiele szczegółów. Główne bohaterki też polubiłam, choć ostatnio nie zdarza mi się to zbyt często. Obie są wyszkolone i twarde, ale też nie zgubiły gdzieś po drodze zachowań przypisywanych osobom w ich wieku, czyli potrafią być uparte i nierozważne.
W ogólnym rozrachunku wstęp do całej serii nie jest zły: kraina, w którą czytelnik zostaje wrzucony rozwija się i ukazuje swoje ukryte piękno, akcja wciąga i mimo drobnych mankamentów, dobrze się ją czyta.
Mamy miłość, politykę, walkę i magię; warto spróbować zmierzyć się w tą historią i dać szansę Susan Dennard, ponieważ udało się jej wyciągnąć kawał dobrej książki z tych wszystkich przewidywalnych schematów.
Mnie pierwszy tom podobał się, był naprawdę dobry. Jednak przyszła premiera ,,Wiatrodzieja", a mnie przeszła ochota na kontynuowanie tej serii.
OdpowiedzUsuńHeavy Books
A ja zdecydowanie bardziej niż Merika polubiłam tego krwiodzieja (niestety nie pamiętam jak miał na imię xD). Ale denerwowały mnie te nowe słowa, których znaczenia tak właściwie nam nie podano, ogólnie to nie bardzo mi się podobała ta ksiązka i nie jestem zainteresowana drugą częścią i raczej nie przeczytam. xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
recenzjeklaudii.blogspot.com
Lubię fantastykę i może kiedyś sięgnę po tę serię, na razie za dużo pozycji czeka na przeczytanie :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
roksa_reads
Ja również lubię fantastykę, lecz tej pozycji jeszcze nie czytałem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
https://ksiazka-i-serial.blogspot.com/
Ja ostatnimi czasy oddaliłam się nieco...no dobrze...bardzo, od tego typu fantastycznych klimatów, ale ta pozycja w pewien sposób mnie intryguje...więc kto wie...może kiedyś sięgnę! :) Pozdrawiam! włóczykijka z imponderabiliów literackich
OdpowiedzUsuń